Całe życie
mieszkałam na przedmieściach Manhattanu. A teraz muszę opuścić
mój rodzinny dom, bo nie mogę go już tak nazwać. Podobno, że
gdzie rodzina tam i dom, ale ja ja już nie mam domu. Jestem sierotą.
Nic nie wartym dzieckiem, którego nikt nie chce.
Na razie mam
zamieszkać w Domu Dziecka. Tak bardzo się boje. Czego tak właściwie? Tego co zawsze-braku akceptacji. To nie byłby pierwszy raz.
Ból po stracie rodziny słabnie. Zaczęłam już normalnie jeść, pić i zachowywać się. Ktoś mi powiedział, że mogę przez to umrzeć. Ale ja nie chce umierać. Mimo tego całego bólu chce żyć.
Moje odruchy wróciły. Już tylko pozostała pustka w moim sercu. Ale nie płacze już tak dużo. Zachowuję się normalnie. Normalnie, albo przynajmniej w połowie. Nie mogę się pogodzić z okropną szramą, ale wygląd to tylko...wygląd. Nic takiego. Uroda i tak przeminie. Ale to co w duszy pozostanie na zawsze.
Ból po stracie rodziny słabnie. Zaczęłam już normalnie jeść, pić i zachowywać się. Ktoś mi powiedział, że mogę przez to umrzeć. Ale ja nie chce umierać. Mimo tego całego bólu chce żyć.
Moje odruchy wróciły. Już tylko pozostała pustka w moim sercu. Ale nie płacze już tak dużo. Zachowuję się normalnie. Normalnie, albo przynajmniej w połowie. Nie mogę się pogodzić z okropną szramą, ale wygląd to tylko...wygląd. Nic takiego. Uroda i tak przeminie. Ale to co w duszy pozostanie na zawsze.
-Gotowa?-jedna z
opiekunek pomogła mi wziąć jedną z dwóch moich walizek.-To
trochę daleko, ale raczej nie masz problemów lokomocyjnych?-posłała
mi uśmiech.
Nie odezwałam się
ani słowem. Chciałam się pożegnać z New York w ciszy. Tak po
prostu milczeć.
Co czułam? To samo
co co od kilku tygodni. Moja głowa wydaje się być pełna myśli,
ale tak naprawdę to nie mam o czym myśleć. Noce nieprzespane dały mi mnóstwo czasu do myślenia. Wydaje mi się, że przez to wszystko popadam w coś w rodzaju depresji...a może tylko mi się wydaje.
Droga dłużyła mi
się niemiłosiernie. Cały czas słuchałam piosenek na mojej małej
MP3.
Pani opiekunka
opowiadała mi jak jest w domu dziecka, powiedziała, że będę
miała pokój z Ronnie.
Zasnęłam.
-Chanel-ktoś
zaczął mnie delikatnie szturchać w ramie.-Jesteśmy na miejscu.
Otworzyłam oczy.
Zobaczyłam jakąś kobietę. Dopiero teraz przypomniałam sobie co
się stało. Od razu posmutniałam. A liczyłam, że to tylko moja
wyobraźnia. Jednak naprawdę mam teraz zamieszkać w Domu
Dziecka...z daleka od Manhattanu.
Szybko odtworzyłam
w głowie to co sobie obiecałam.
Będę silna, nikt
nie może mnie zniszczyć.
Gdy byłyśmy na
miejscu dowiedziałam się o innych rzeczach, które zostały
pominięte.
Na przykład to, że
moje „więzienie”jest ogromne, a za nim dzieci biegają po świeżo
skoszonej trawie. Cały budynek jest szary, w oknach zasłony, a całe to...wszystko wydaje się strasznie smutne.
-Proszę-kobieta
otworzyła drzwi razy większe od niej.
Ze środka było
słychać płacz dzieci. Gdy postawiłam pierwszy krok wszystkie pary
oczu zwróciły się na mnie.
Czuję się bardzo
skrępowana tą sytuacją. Co ja takiego zrobiłam? No tak. Jestem tą
„nową”. Dziwoląg. Niechciana w ich towarzystwie.
-Moi drodzy!-głos
tek kobiety, którą zobaczyłam gdy się obudziłam rozniósł się
po całym budynku.-To jest Chanel Brooks, nasza nowa domowniczka.
Czy ja mam się
teraz odezwać? Powiedzieć coś? Chyba jestem zbyt nieśmiała na taki krok. Przecież tutaj jest około pięćdziesiąt osób.Dalej Chan, dasz rade.
-Hej-przywitałam
się cicho.
Nagle w sali
rozległo się szeptanie.
Wyłapywałam
niektóre słowa...czasami zdania.
-Ale ona nie...
Ale ja nie, co?!
Nie usłyszałam co
dalej, bo już słyszałam kolejne:
-Widziałeś jej...
Moje co?!
-Żałosna...
Szepty przerodziły
się w krzyk.
Mój krzyk.
-Kochanie-znowu
ktoś zaczął mnie szturchać.-Chyba miałaś zły sen.
Przytaknęłam
powoli głową i popatrzyłam na panoramę za oknem.
To nie jest
pierwszy raz kiedy lecę samolotem, ale zawsze mnie to zachwyca.
Widok jest piękny. Te największe budynki i najbardziej kolorowe najlepiej widać.
Głos stewardessy
oznajmia, ze jesteśmy na miejscu.
Witamy w Australii.
_________________
Witam na moim blogu :)
Wczoraj(albo raczej dzisiaj w nocy) dodałam prolog, więc teraz postanowiłam dodać już 1 rozdział. Wiem, że są dość krótkie, ale staram się jak najbardziej je przedłużyć. Później będą dłuższe, jednak teraz to dopiero początek :)
Jeśli macie jakieś pytania, hejty, chcecie wyrazić swoją opinie i inne to zapraszam na aska poświęconego Scar lub mojego Twittera
Ja nie gryzę :D
Mam nadzieję, że chociaż trochę zainteresowała was ta historia!
See u soon x
Doni :)
Witam na moim blogu :)
Wczoraj(albo raczej dzisiaj w nocy) dodałam prolog, więc teraz postanowiłam dodać już 1 rozdział. Wiem, że są dość krótkie, ale staram się jak najbardziej je przedłużyć. Później będą dłuższe, jednak teraz to dopiero początek :)
Jeśli macie jakieś pytania, hejty, chcecie wyrazić swoją opinie i inne to zapraszam na aska poświęconego Scar lub mojego Twittera
Ja nie gryzę :D
Mam nadzieję, że chociaż trochę zainteresowała was ta historia!
See u soon x
Doni :)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńKocham. Idealne ! ♥ czekam na następny ! ;* ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekaj czekaj... bo wcześniej czytałam twoje opowiadanie na wattpadzie. To jest inne. Co z tamtym?
OdpowiedzUsuń