wtorek, 16 września 2014

#5

Ronnie dziś wyjechała. To było dla mnie smutne. Znałyśmy się kilka dni, jednak zdążyła ją polubić. W rodzinie zastępczej będzie szczęśliwa.
A czy ja będę? O ile w ogóle ktoś będzie mnie chciał? Jak to wygląda, gdy ktoś cię adoptuje?
Mijały kolejne tygodnie, aż uzbierał się miesiąc. Co robiłam? Właściwie to nic. Zaczęłam pisać pamiętnik, ale co on mi daje? Tak właściwie to nic. Za dużo przez niego myślę. Tęsknie za bratem i rodzicami. Zastanawiam się czemu ciocia Brooklyn nie mogła się mną zająć...?
-Chanel?-ktoś pomachał mi ręką przed twarzą.-Możemy porozmawiać?
To tylko Effie,
-Oczywiście-wymusiłam uśmiech.
Wstałam z kanapy w salonie i poszłyśmy do gabinetu jej oraz Matt'a. Zauważyłam też, że coś pomiędzy nimi jest. Ciekawe czy Sue wie...Lepiej żeby nie, nie chce aby miała złamane serce...ale przecież ona nawet go nie kochała ani nie kocha. Brooks spokój.
-Mam dobrą wiadomość, pewna para, małżeństwo przed trzydziestką jeszcze chcą cię adoptować-powiedziała na jednym wdechu.
Zatkało mnie. Ale jak to? Przecież za dziesięć miesięcy będę miała osiemnaście lat. To są jakieś żarty.
-Powtórz, bo chyba się przesłyszałam-wreszcie mogłam coś wykrztusić.-Ja? Nie napewno? Ale jest tyle osób do adoptowania. Maluchy nie mają matek , a ja za jakiś czas mogłabym mieszkać sama. A nie, że jakaś para chcemnie adoptować.
-Ale Alexandra I Simon są bardzo mili. Na pewno ich polubisz. Jutro mają przyjechac, więc lepiej spakuj się już dzisaj.
Coś mrucząc, poszłam do pokoju. Zaczęłam się organizować. Rzeczy spakowałam, ubrania I pidżame naszykowałam. Gdy Sue się dowiedziała zaczęła płakać, I mówić, ze jej nikt jej nie chce.
Wyznała mi, że tego dnia kiedy przyjechałam miały się pocałować(w sensie ona I Ronnie), jednak im przerwałam. Blondynka jest zakochana na zabój, ale wcześniej bała się przyznać.
Matt nie chce powiedzieć, gdzie teraz jest nasza stara współlokatorka, a Effie odchodzi nic nie mówiąc. Ponieważ Sue będzie pełnoletnia za dwa tygodnie to ma zamiar ją odnaleźć. Zanim pojade muszę im pomóc.
W nocy, gdy wszyscy spali zakradłam się do gabinetu opiekunów I przeczytałam, że dziewczyna jest w miejscowości...Camberra, położonym daleko od nas. Rano oznajmiłam to mojej już byłej współlokatorce.
Za pół godziny będą tutaj moi nowi opiekónowie. Spędziłam tutaj tyle tygodnii. Całe wakacje. Minęły. Będę za tym tęskonić.
-Chanel, jestem Alex, a to Simon.
Obróciłam sie i zobaczyłam średniego wzrostu brunetkę, o kasztanowych włosach do pasa, pięknych miodowych oczach i wielkim uśmiechu. Obok stał mężczyzna z niewielkim zarostem, takich samych oczach. Był wyższy od kobiety o dwie głowy, a jego uśmiech był równie piękny co jej. Para idealna czy jak? Szkoda tylko, że ona nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia pięć, a on dwadzieścia siedem.
-Dzień dobry-przywitałam się.
Oni uśmiechnęli sie jeszcze szerzej(zaraz się coś stanie jak nie przestaną się tak szczerzyć.)
Potem wzięliśmy moją walizke I ostatni raz spojrzałam na sierociniec w Malbourne.
Wydaje mi się, że Alex i Simon są dość bogaci. Nie każdego stać na takie BMW(dokładnej nazwy nie znam) jakie oni mają...cholera...znowu BMW...to takie same jak wtedy, gdy...
Wsiadłam szybko do auta, żeby moi nowi...rodzice nie zauważli moich łez. Widziałam ich zdziwnenie, ale teraz to mało ważne.
Nie odzywaliśmy się do siebie podczas jazdy. Gdy byliśmy na miejscu przekonałam się, że na sto procent są bogaci! Wielka, cholerna villa! Z pięknym ogrodem, w garażu mogłyby się zmieścić jeszcze cztery auta. I ja mam z nimi mieszkać! Mogliby założyć piekną rodzinę z jakimś małym dzieckiem...jak ja mogę narzekać. Jeszcze dwa miesiące temu cały czas płakałam, prawie doszło do mojego samóbójstwa i inne złe... Może mi się to teraz wynagrodzi?
-Twój pokój jest na górze-powiedziała kobieta.-Pokazać ci gdzie?
Skinęłam głowa I wzięłam jedną z moich dwóch walizek. Poszliśmy na góre i otworzyły się drzwi do mojego małego Edenu. Wielki pokój, ściany pomalowane na grejfrutowy i berzowy, nad łówkiem napis ,,I will change your life”, biurko, szafa, szafka, dwie pary drzwi jedne do łazienki, drugie do garderoby. Mam tutaj podobne rzeczy co w starym domu. Nawet parapet z poduszkami jest!
-Podoba ci się?-spytał Simon.
-Tak, prosze pana-uśmiechnęłam się.
-Możesz mi mówić Simon-powiedział.-Albo ,,tato”
Nie tak szybko. To dopiero pierwszy dzień tutaj. Będę na niego mówić Simon, a na nią Alex. I wszyscy szczęśliwi.
Po chwili zostawili mnie samą. Podeszłam do walizki I zaczęłam się rozpakowywać. Gdy otowarzyłam szafe zobaczyłam, ze jest tam mnóstwo nowych ubrań. Cholera jak oni są bogaci? Te rzeczy musiały kosztowac majątek. Nie mogę uwierzyć, ze to życie będzie tak przypominać to staro.

Miałam problemy z przepisaniem tego rozdziału, więc przepraszam c: