Ronnie dziś
wyjechała. To było dla mnie smutne. Znałyśmy się kilka dni,
jednak zdążyła ją polubić. W rodzinie zastępczej będzie
szczęśliwa.
A czy ja będę? O
ile w ogóle ktoś będzie mnie chciał? Jak to wygląda, gdy ktoś
cię adoptuje?
Mijały kolejne
tygodnie, aż uzbierał się miesiąc. Co robiłam? Właściwie to
nic. Zaczęłam pisać pamiętnik, ale co on mi daje? Tak właściwie
to nic. Za dużo przez niego myślę. Tęsknie za bratem i rodzicami.
Zastanawiam się czemu ciocia Brooklyn nie mogła się mną zająć...?
-Chanel?-ktoś
pomachał mi ręką przed twarzą.-Możemy porozmawiać?
To tylko Effie,
-Oczywiście-wymusiłam
uśmiech.
Wstałam
z kanapy w salonie i poszłyśmy do gabinetu jej oraz Matt'a.
Zauważyłam też, że coś pomiędzy nimi jest. Ciekawe czy Sue
wie...Lepiej żeby nie, nie chce aby miała
złamane serce...ale przecież ona nawet go nie kochała ani nie
kocha. Brooks spokój.
-Mam
dobrą wiadomość, pewna para, małżeństwo przed trzydziestką
jeszcze chcą cię adoptować-powiedziała na jednym wdechu.
Zatkało
mnie. Ale jak to? Przecież za dziesięć miesięcy będę miała
osiemnaście lat. To są jakieś żarty.
-Powtórz,
bo chyba się przesłyszałam-wreszcie mogłam coś wykrztusić.-Ja?
Nie napewno? Ale jest tyle osób do adoptowania. Maluchy nie mają
matek , a ja za jakiś czas mogłabym mieszkać sama. A nie, że
jakaś para chcemnie adoptować.
-Ale
Alexandra I Simon są bardzo mili. Na pewno ich polubisz. Jutro mają
przyjechac, więc lepiej spakuj się już dzisaj.
Coś
mrucząc, poszłam do pokoju. Zaczęłam się organizować. Rzeczy
spakowałam, ubrania I pidżame naszykowałam. Gdy Sue się
dowiedziała zaczęła płakać, I mówić, ze jej nikt jej nie chce.
Wyznała
mi, że tego dnia kiedy przyjechałam miały się pocałować(w
sensie ona I Ronnie), jednak im przerwałam. Blondynka jest zakochana
na zabój, ale wcześniej bała się przyznać.
Matt
nie chce powiedzieć, gdzie teraz jest nasza stara współlokatorka,
a Effie odchodzi nic nie mówiąc. Ponieważ Sue będzie pełnoletnia
za dwa tygodnie to ma zamiar ją odnaleźć. Zanim pojade muszę im
pomóc.
W
nocy, gdy wszyscy spali zakradłam się do gabinetu opiekunów I
przeczytałam, że dziewczyna jest w miejscowości...Camberra,
położonym daleko od nas. Rano oznajmiłam to mojej już byłej
współlokatorce.
Za pół
godziny będą tutaj moi nowi opiekónowie. Spędziłam tutaj tyle
tygodnii. Całe wakacje. Minęły. Będę za tym tęskonić.
-Chanel,
jestem Alex, a to Simon.
Obróciłam
sie i zobaczyłam średniego wzrostu brunetkę, o kasztanowych
włosach do pasa, pięknych miodowych oczach i wielkim uśmiechu.
Obok stał mężczyzna z niewielkim zarostem, takich samych oczach.
Był wyższy od kobiety o dwie głowy, a jego uśmiech był równie
piękny co jej. Para idealna czy jak? Szkoda tylko, że ona nie
wyglądała na więcej niż dwadzieścia pięć, a on dwadzieścia
siedem.
-Dzień
dobry-przywitałam się.
Oni
uśmiechnęli sie jeszcze szerzej(zaraz się coś stanie jak nie
przestaną się tak szczerzyć.)
Potem
wzięliśmy moją walizke I ostatni raz spojrzałam na sierociniec w
Malbourne.
Wydaje
mi się, że Alex i Simon są dość bogaci. Nie każdego stać na
takie BMW(dokładnej nazwy nie znam) jakie oni mają...cholera...znowu
BMW...to takie same jak wtedy, gdy...
Wsiadłam
szybko do auta, żeby moi nowi...rodzice nie zauważli moich łez.
Widziałam ich zdziwnenie, ale teraz to mało ważne.
Nie
odzywaliśmy się do siebie podczas jazdy. Gdy byliśmy na miejscu
przekonałam się, że na sto procent są bogaci! Wielka, cholerna
villa! Z pięknym ogrodem, w garażu mogłyby się zmieścić jeszcze
cztery auta. I ja mam z nimi mieszkać! Mogliby założyć piekną
rodzinę z jakimś małym dzieckiem...jak ja mogę narzekać. Jeszcze
dwa miesiące temu cały czas płakałam, prawie doszło do mojego
samóbójstwa i inne złe... Może mi się to teraz wynagrodzi?
-Twój
pokój jest na górze-powiedziała kobieta.-Pokazać ci gdzie?
Skinęłam
głowa I wzięłam jedną z moich dwóch walizek. Poszliśmy na góre
i otworzyły się drzwi do mojego małego Edenu. Wielki pokój,
ściany pomalowane na grejfrutowy i berzowy, nad łówkiem napis ,,I
will change your life”, biurko, szafa, szafka, dwie pary drzwi
jedne do łazienki, drugie do garderoby. Mam tutaj podobne rzeczy co
w starym domu. Nawet parapet z poduszkami jest!
-Podoba
ci się?-spytał Simon.
-Tak,
prosze pana-uśmiechnęłam się.
-Możesz
mi mówić Simon-powiedział.-Albo ,,tato”
Nie
tak szybko. To dopiero pierwszy dzień tutaj. Będę na niego mówić
Simon, a na nią Alex. I wszyscy szczęśliwi.
Po
chwili zostawili mnie samą. Podeszłam do walizki I zaczęłam się
rozpakowywać. Gdy otowarzyłam szafe zobaczyłam, ze jest tam
mnóstwo nowych ubrań. Cholera jak oni są bogaci? Te rzeczy
musiały kosztowac majątek. Nie mogę uwierzyć, ze to życie będzie
tak przypominać to staro.
Miałam problemy z przepisaniem tego rozdziału, więc przepraszam c: